włoski dowcip

trafia protestant do piekła. Pogoda piękna, słońce świeci, na horyzoncie plaża, błękitna woda, palmy kołyszą się na wietrze. Do duszyczki podchodzi elegancki pan w garniturze od Armaniego: „witam w piekle, czy chcesz zapoznać się z naszą ofertą? Tu możesz się zabawić, tam wypocząć, tu autobus, który podrzuci cię na plażę...” i tak sobie rozmawiając, spacerują po okolicy. W końcu podchodzą do śmierdzącej siarką dziury, z której bucha ogień i słychać jęki. „A co to?” pyta protestacka duszyczka. „To katolicy; chcieli, żeby tak wyglądało piekło”

Dowcip przywiozła z Mediolanu Eli, czyli nasza włoska przyjaciółka,

7 comments:

  1. dowcip międzynarodowy ;)
    znam w nieco innej wersji - do piekła trafia ateista, a na pytanie "a to co?", słyszy - "to katolicy, sami sobie to wymyślili"

    W podobnym klimacie jest też ten o zakonnicach :)

    Przychodzą trzy zakonnice do nieba. Święty Piotr pyta pierwszą: Czy dotykała siostra męskiego członka? - Tak, ale tylko paluszkiem - odpowiada zakonnica. Święty Piotr na to - Ok, musi więc siostra zamoczyć paluszek w wodzie święconej, i może wchodzić.
    Potem pyta o to samo drugą. - Tak, ale tylko dłonią - mówi druga. - Musi wiec siostra zamoczyć dłoń w święconej wodzie.
    Podchodzi do trzeciej, a czwarta się wyrywa - O nie! Jak ona tam wsadzi dupę, to ja tego nie wypiję!

    ReplyDelete
  2. Dobre, dowcip dnia.

    Maya, bardzo mi się u Ciebie podoba. Trafiłem na blog przypadkiem w ostatnim tygodniu. Zacząłem od końca, tj. początku ale zatrzymałem się bodajże na maju poprzedniego roku. Przyjdzie pora na historię,
    pozwalam sobie zaglądać tu nierzadko.
    ;o pozdrowienia

    ReplyDelete
  3. @mich
    milo, ze bedziesz zagladac. A ja obiecuje utrzymywac obecny poziom :-)

    ReplyDelete
  4. Przedni! :) A propos roznic miedzy katolikami, a protestantami - przypomina mi sie wymiana zdan miedzy mezem i zona (protestantami) w sprawie antykoncepcji z "Sensu Zycia". :D

    ReplyDelete
  5. Hehe! Ja, podobnie jak I.nna - znam go w wersji z ateistami ;)

    ReplyDelete
  6. hej mayu, dawno u Ciebie nie bywałam...i teraz pół nocy zarywam na nadrobianie zaległości, bo jak już wdepnę to wyjść nie mogę. Aaa, w ogóle, przypomniałam sobie o włoszczyźnie, bo wpierniczałam dziś pół dnia podarowane prosciutto di Parma ;-)

    Więc teraz napiszę kilka słów komentarza zbiorowo do kilku postów. A zatem, też tak mam, że jak już wybiorę się do kraju, w którym kiedyś miszkałam, to chcę pójść absolutnie WSZĘDZIE. Porównuję, oceniam, zglądam w każdą dziurę, a co się wtedy nawspominam, to ho ho. I często ta globalizacja, którą widzę, przeraża mnie...a ja uwielbiam lokalne klimaty, miejscowe produkty, typisch dla danego miejsca. Także rozumiem Twoje gandawskie rozczarowania i wzdechy.
    Ja z reguły jak jestem w Belgii,to wskakuję też do Holandii, i jakoś lepiej czuję się w tej drugiej. Jakoś tam naturalniej, mniej napuszone wszystko, swojsko. Ale to tylko takie w sumie pobieżne wrażenia.
    Darwin rośnie strasznie szybko! Mały psotnik, ugłaski dla Niego.
    A wiesz, że ostatnio zatęskniłam za Modeną, tak ni z gruszki ni z pietruszki.
    Ściskam mocno, ver_ona

    ReplyDelete

Powered by Blogger.