Ostatnie dni listopada

czy oliwkobranie we wsi. I znowu bez nas. Ale to już po raz ostatni, w przyszłym roku jesteśmy zgodzeni na żniwa: ja z litości, JC z racji słusznego wzrostu który pozwoli mu zbierać owoce z najwyższych gałęzi. Drabiny nie potrzeba, powiedział Stefano, mąż Annymarii.

Pracowników będzie więcej; wszyscy rwą się do pracy w której zapłatą jest 5 litrów oliwy na dzień (leccino, pendolino, carboncella i frantoio)  plus dożynkowa impreza we frantoio. Mama Annymarii już lepi ravioli. Podobno najlepsze we wsi.


Ginestra oliwki zbiera ręcznie, głównie dlatego że niektóre stoki mają nachylenie 45°, maszyna tam nie wejdzie. Frantoio jest wioskowe. Można w nim kupić miejscową oliwę. Zielonkawo - złocistą, pachnącą owocami, z nutką pieprzu na zakończenie.

7 comments:

  1. Zazdroszczę. Też bym pozbierała!

    ReplyDelete
  2. @(KK) zawsze mozemy umowic sie na przyszly rok :-D

    ReplyDelete
  3. Uczciwa dniówka. Nie szukacie pracowników ;)?

    ReplyDelete
  4. zapytam. I jakby co puszcze wici...

    ReplyDelete
  5. uprzedzilas mnie. jak tylko skoncze z Sycylia, wrzucam foty z oliwkami :)

    ReplyDelete
  6. To ja się zobowiązuję :) Oby żniwo było duże, a robotników nie zabraknie :)

    ReplyDelete
  7. 5 litrów oliwy dziennie, to ja się nie dziwię, sama bym chciała tę robotę:-)

    ReplyDelete

Powered by Blogger.