co z bobem?

Truskawki, zielony groszek i bób przerobiłam na początku maja. Wyjeżdżałam z Lacjum, gdy sławne czereśnie sabińskie były już dojrzałe (w Sabina je się owoce twardawe; już nie zielone, ale też nie miękkie i słodkie), w sam raz na marmellata di ciliegie. Z Terracina przywiozłam aromatyczne brzoskwinie, a z Caserty arbuz. W Rieti rozpoczęto ustawianie barów ze schłodzonym arbuzem, czyli jest lato...

Tymczasem okazuje się, że w innej części Europy dopiero zaczyna się sezon bobowy. Wygrzebałam więc zdjęcia;  może komuś przyda się inspiracja, W  tym roku zajadałam się pastą z surowego bobu: oliwa, czosnek, bób, mentuccia (lub inna mięta), sól. Zmiksować (tylko nie, broń boże, na papkę) lub utrzeć w moździerzu. Można ją samą na grzance, można położyć na niej marynowane płaty papryki. Można też do pasty dolać sporo aromatycznej oliwy i zrobić sos do makaronu (na przykład rigattoni czy penne). I tylko łyżka parmezanu lub - jeszcze lepiej - młodego pecorino. I koniecznie lampa schłodzonego Fiano di Avellino.

Dopiska: bób powinien być młody, czyli zielony. Jeśli nie jest to trzeba sprawdzić czy nie jest mączysty. I obrać ze skórki.

9 comments:

  1. To mi teraz zrobiłaś na bób ochotę!
    Chętnie bym zjadła zieloną sałatkę z bobem, szparagami i zielonym groszkiem.. albo bób w risotto...

    Albo w postaci pasty, jak u Ciebie..:)

    pozdrawiam cieplo!

    ReplyDelete
  2. Dopiero raz jadłam w tym roku, a lubię bardzo.

    ReplyDelete
  3. o żesz, jaki przepis, takiego jeszcze bobowego smakołyku nie znałam :))
    a bary ze schłodzonym arbuzem to super pomysł swoja drogą.
    pozdrawiam serdecznie :))

    ReplyDelete
  4. Tak, u mnie dopiero zaczal sie ok. 2 tygodnie temu. Fantastyczna pasta, nie wpadlam na pomysl, aby zrobic ja z surowego bobu (te z gotowanego mam juz obcykane). Wykorzystam jesli tylko nie zapomne w piatek kupic bobu na targu. Zdjecie bardzo apetyczne, pasta fajna, ale chleb jeszcze lepszy. :)

    ReplyDelete
  5. Po prawej stronie grzanka z normalnego wiejskiego chleba, po lewej kanapka z pizzy, tez z 'mojego' sklepu

    ReplyDelete
  6. Swiezy bob? Swinia! W Australii tylko mrozony, a to juz nie to samo :(

    ReplyDelete
  7. Aniel, zdecydowanie nie to samo. Ale ja wam zazdroszcze kuchni azjatyckiej i owocow morza. Jestesmy kwita :-D

    ReplyDelete
  8. Zrobilam,bo strasznego mi narobilas smaka, ale swiezy bob juz chyba nie na moje lata ;))

    ReplyDelete
  9. @miss_coco: sorry....wyglada na to, ze surowy bob to jednak hardcore.

    ReplyDelete

Powered by Blogger.