Truskawki, zielony groszek i bób przerobiłam na początku maja. Wyjeżdżałam z Lacjum, gdy sławne czereśnie sabińskie były już dojrzałe (w Sabina je się owoce twardawe; już nie zielone, ale też nie miękkie i słodkie), w sam raz na marmellata di ciliegie. Z Terracina przywiozłam aromatyczne brzoskwinie, a z Caserty arbuz. W Rieti rozpoczęto ustawianie barów ze schłodzonym arbuzem, czyli jest lato...
Tymczasem okazuje się, że w innej części Europy dopiero zaczyna się sezon bobowy. Wygrzebałam więc zdjęcia; może komuś przyda się inspiracja, W tym roku zajadałam się pastą z surowego bobu: oliwa, czosnek, bób, mentuccia (lub inna mięta), sól. Zmiksować (tylko nie, broń boże, na papkę) lub utrzeć w moździerzu. Można ją samą na grzance, można położyć na niej marynowane płaty papryki. Można też do pasty dolać sporo aromatycznej oliwy i zrobić sos do makaronu (na przykład rigattoni czy penne). I tylko łyżka parmezanu lub - jeszcze lepiej - młodego pecorino. I koniecznie lampa schłodzonego Fiano di Avellino.
Dopiska: bób powinien być młody, czyli zielony. Jeśli nie jest to trzeba sprawdzić czy nie jest mączysty. I obrać ze skórki.
Powered by Blogger.
To mi teraz zrobiłaś na bób ochotę!
ReplyDeleteChętnie bym zjadła zieloną sałatkę z bobem, szparagami i zielonym groszkiem.. albo bób w risotto...
Albo w postaci pasty, jak u Ciebie..:)
pozdrawiam cieplo!
Dopiero raz jadłam w tym roku, a lubię bardzo.
ReplyDeleteo żesz, jaki przepis, takiego jeszcze bobowego smakołyku nie znałam :))
ReplyDeletea bary ze schłodzonym arbuzem to super pomysł swoja drogą.
pozdrawiam serdecznie :))
Tak, u mnie dopiero zaczal sie ok. 2 tygodnie temu. Fantastyczna pasta, nie wpadlam na pomysl, aby zrobic ja z surowego bobu (te z gotowanego mam juz obcykane). Wykorzystam jesli tylko nie zapomne w piatek kupic bobu na targu. Zdjecie bardzo apetyczne, pasta fajna, ale chleb jeszcze lepszy. :)
ReplyDeletePo prawej stronie grzanka z normalnego wiejskiego chleba, po lewej kanapka z pizzy, tez z 'mojego' sklepu
ReplyDeleteSwiezy bob? Swinia! W Australii tylko mrozony, a to juz nie to samo :(
ReplyDeleteAniel, zdecydowanie nie to samo. Ale ja wam zazdroszcze kuchni azjatyckiej i owocow morza. Jestesmy kwita :-D
ReplyDeleteZrobilam,bo strasznego mi narobilas smaka, ale swiezy bob juz chyba nie na moje lata ;))
ReplyDelete@miss_coco: sorry....wyglada na to, ze surowy bob to jednak hardcore.
ReplyDelete