gdybym miała opisać Palombara Sabina, zaczęłabym od instrukcji dziergania ażurowej serwetki
Palombara Sabina na pierwszy rzut oka urodą nie grzeszy. Inna sprawa, że przejeżdża się drogą wzdłuż której ustawiono główne atrakcje miasta: nieczynną stację kolejową, targowisko, pocztę, kilka warsztatów, kontenery na śmiecie i hipermarket. Czyli nie ma na co popatrzeć. I pewnie bym nigdy do miasta nie trafiła gdyby nie ciągle zamknięty klasztor San Giovanni in Argentella oraz lektura Style w Architekturze Wilfrieda Kocha. Na stronie 398, w rozdziale o urbanistyce średniowiecznej, znalazłam plan Palombary: na czubku góry postawiono zamek, a pod nim, jak serwetkę koronkową, udrapowano miasteczko. A my, po raz kolejny całując klamkę bramy San Giovanni in Argentella, mieliśmy poranek wolny i byliśmy w okolicy. Poszliśmy więc podziwiać średniowieczną zabudowę.
Do miasteczka wchodzi się serpentyną, wijącą się bardziej lub mniej stromo między domami. Oczywiście do miasta można prawie wjechać, to znaczy jest droga - powiedzmy przelotowa - wzdłuż której są miejsca parkingowe, z tym, że droga przelotowa kończy się parkingiem na głównym placu i stamtąd zjeżdża się wąską serpentynką do następnej drogi przelotowej.
Po Palombara trzeba się przejść: powędrowanać ulicami tak szerokimi, że Ape musi składać lusterka boczne, obejrzeć zamek Savellich i pastelowe palazzi wybudowane na skwerze w poniżej zamku. Po raz pierwszy, zafascynowana samym miastem, zapomniałam wejść do kościołów, sprawdzić godziny otwarcia zamku, zapytać o informację turystyczną. Łaziliśmy po zaułkach; przeciskaliśmy się między domami, martwiliśmy się czy uda się nam trafić do auta, zaparkowanego na podjeździe do głównego placu. No i czy uda mi się z miasta wyjechać. Już raz tak było, że JC zaklinował się między schodami a ścianą domu w centro storico Poggio Nativo.
Już po powrocie dowiedziałam się z sieci , że zamek wybudował ród Ottavianich. W 1180 aresztowano tu antypapieża Innocentego III, a kilkadziesiąt lat później zamek przeszedł w ręce rodu Savellich, protoplastą którego był niejaki Luca, siostrzeniec papieża Honoriusza III.
Abbazia di San Giovanni in Argentella udało się nam w końcu zobaczyć. Ale o tym przy innej okazji.
PS: na system nawigacyjny w przypadku Palombara Sabina nie ma co liczyć: w/g TomTom centrum miasta znajduje się w okolicach poczty :-) Tak więc zdanym się jest na własne możliwości, odwagę cywilną i dobre hamulce: niektóre ulice są bardzo wąskie. I w dodatku strome.
Użyteczne linki:
Historia Palombara
Wiki o Palombara
zaczęłabym od instrukcji robienia serwetki
on 16:02
4 comments
Powered by Blogger.
Lubie te Twoje opowieści, są ciekawe i maja taki powiew świeżości, nie zawsze mam czas wszystko skomentować, ale czytam z przyjemnością
ReplyDeletepozdrawiam serdecznie ;)
Ulu, najbardziej cieszy, gdy ktos opowiesci czyta. Czasami wydaje mi sie, ze pisze sobie a muzom :-D
ReplyDeleteCzyta czyta...
ReplyDeleteChoć czasami piszesz z takimi szczegółami, że teksty wydają się być kierowane do konserwatorów sztuki lub profesorów historii.
pozdro
Nie piszesz sobie, a muzom. Ja nie dosc, ze czytam, to teraz jeszcze pilnie koduje. :D Rozumiem, ze z nasza kobyla nie ma sie co pchac do niektorych miejsc, troche mnie przerazaja te waskie, strome drogi, bo wszak kierowca bedzie po drugiej stronie samochodu. Jakos damy rade. Bardzo lubie takie miejsca.
ReplyDelete