to powinno wam w takim razie smakować. Dzisiaj zrobione
Kluski zwały się cordelle. Robi się je z ciasta drożdżowego, podaje przede wszystkim ze skwarkami i pecorino, ale dobrze smakują też pod prostym sosem pomidorowym (pomidory, cebula i bazylia). Ja zrobiłam z pesto: ruccola, czosnek, oliwa, pecorino.
W Caserta podjechaliśmy do knajpki przy drodze. Zamówiliśmy mozzarellę i prosciutto. Pytając o primo usłyszeliśmy od razu 'mamy porcini'. Poprosiłam o coś z owocami morza i dostaliśmy miski z mulami i krewetkami w pomidorach wymieszanymi ze śladowymi ilościami spaghetti.
Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego że jakby tego nie kroić, to we Włoszech jesteśmy turystami. Raz, że tablica rejestracyjna samochodu, dwa, że wygląd, trzy - akcent. A turystom oferuje się to, o co turyści pytają lub co turyści jedzą najczęściej. Oczywiście trudno ocenić czy najpierw było jajko czy kura, czyli czy turyści jedzą makaron z porcini tylko dlatego, że mają wyćwiczoną jedną formułkę z rozmówek włoskich Berlitza i nie umieją zapytać o nic innego, czy też boją się ryzykować pytając o sugestie. Faktem jest, że bardzo często - jako pierwsza sugestia na primo - wyskakuje nieszczęsny makaron i porcini. Dopiero pytanie o to, co dziś świeże na targu, co polecono by znajomym, rozwiązuje tak języki jak i wyobraźnię. Inna sprawa, że my jemy wszystko, a przynajmniej jesteśmy gotowi spróbować :-)
Z sąsiadami rozmawiamy często o jedzeniu; oni nie rozumieją kulinariów włoskich, a my nie rozumiemy jak można nie rozumieć :-) Ostatnio V. mówiła, że ma dość makaronów; że chciałaby zjeść coś innego niż nieśmiertelne fettucine porcini; że tęskni za żytnim chlebem i śledziem. Nam akurat nie ckni się do bawarskiego żytniego na zakwasie, nie pamiętamy o bierwurscie, leberce, sałatce kartoflanej i knedlach. Smakują one tylko pod bawarskim niebem, tak jak Rosso Conero lubiliśmy jedynie w Marche, a kawa z grappą pasowała nam do Vicenzy. V. (zresztą nie tylko ona) chodzi do restauracji po to, by spróbować czegoś nowego. My niekoniecznie: wiemy, że na jagnięcinę pojedziemy do Da Alvero, na rybę do Santa Chiara lub La Ginestra, a najlepszy makaron zjemy w Da Maria Fontana lub w Lolla (jeśli chce się nam tak daleko jechać).
I nie zgadzam się z V.: to nie jest ciągle ten sam makaron z tym samym sosem pomidorowym. Każda kucharka i każdy kucharz robi to inaczej. Pani dostarczająca makarony dla Maria Fontana w Poggio Moiano (i robiąca je też na zamówienie) dodaje do ciasta jajo gęsie lub kacze. To ono nadaje ciastu odpowiednią konsystencję i elastyczność. Powiem o tym V. przy następnym spotkaniu w Ginestra.
Na zdjęciu cordelle w stanie surowym i z pesto oraz tuńczyk pieczony z cytryną i ziołami
Nie mialam jeszcze okazji probowac na miejscu, ale po samej lekturze Twojego bloga, po lekturze ksiazek kucharskich, widze, ze nie ma dwoch takich samych makaronow. Szczegolnie jesli sa produkowane recznie i sprzedawane jako swieze. Pomijajac juz same makarony, to wlasnie roznorodnosc dodatkow potrafi zrobic z nich prawdziwe kulinarne gwiazdy za kazdym razem. :) Pozwole wiec nie zgodzic sie z Twoja sasiadka, jakkolwiek kocham sledzie i zytni chleb. :)
ReplyDeletePopełniłam błąd przeokrutny czytając Twój wpis w porze lanczowej – PRZED moim lanczem. I już umieram z głodu. Uwielbiam, jak piszesz o jedzeniu, po prostu uwielbiam. Chciałabym z Tobą podróżować kulinarnie. Nie potrzebujecie może jakiegoś tragarza walizek? ;)
ReplyDeleteNiestety jeżdżąc po Włoszech często spotykam się z "problemem" menu turystycznego, mimo iż staram się zaglądać tam gdzie nie ma turystów ( chyba są wszędzie), a i świadomość tego co jem chyba już posiadam. Kilka razy jeździliśmy po Italii z koleżanką, która studiowała we Florencji i chyba pokonała problem akcentu, wtedy to jedliśmy najlepiej.
ReplyDeleteJarek
bardzo ciekawy ten makaron. poszperalam i nie ma zbyt wielu przepisow na te cordelle sabine. mam nawet wielka ochote porulowac :-))) Ciekawa jestem ile daja drozdzy na ile maki. Moze jestes zorientowana? jak nie to sprobuje z takim ciastem z jakiego robie pizze.
ReplyDeletemniej niz do chleba, tyle ci moge powiedziec. Cordelle i cecamariti z Sabiny to makaron robiony z resztek ciasta chlebowego, dosypywano troche maki i czyszczono w ten sposob niecke po zagniataniu chleba. Oczywiscie byl to wtedy chleb na zakwasie. Teraz cordelle (czy cecamariti) nie maja zakwasowego smaku.
ReplyDelete