najgorsze w powrotach jest to, że trzeba wyjechać z Ginestra. Zapakować do bagażnika wszystkie kartony z winem, baniaki z oliwą, pudełka z makaronami i słoikami przecieru pomidorowego, pamiętając by wcisnąć w wolne miejsca słoiczki z dżemami domowej roboty. Potem trzeba jeszcze złowić koty, pozamykać okiennice, przekręcić klucz w zamku kilka razy.
Najgorsza w powrotach jest droga. Zaczyna się od soczyście zielonej Sabiny, by skończyć na zakurzonej i przyszarzałej zieleni Alp.
Najgorsza w powrotach jest pogoda. Upał w Emilia-Romagnia i w Lacjum, chłodne 20,5° w Wasserburgu.
Najgorsze w powrotach jest to, że trzeba rozpakować to, co się tak precyzyjnie wtykało w zakamarki bagażnika, łącznie z pomieszczeniem na zapasowe koło. A gdy ma się mieszkanie w zabytkowej kamienicy bez windy, to wnoszenia jest dużo: torba z praniem, 30 litrów oliwy, 36 butelek wina, 40 słoiczków z marmellata di ciliegie i confettura di pesche, kartony z książkami, których nie udało się przeczytać, trzy gazety z artykułami o referendum, garść mentuccia, trzy pudełka z nowymi butami, cztery koty. Wszystko wnoszone po 20 skrzypiących schodach.
Najgorsze w powrotach jest to, że nigdy nie wiem, co zrobić na kolację. Gotować się nie chce, przywieziony arbuz nie jest wystarczająco schłodzony, a po wspaniałym obiedzie w Forlimpopoli (mieście rodzinnym Artusiego) wieprzowina z pyzą w restauracji Fletzinger to niekoniecznie to.
Najlepsze w powrotach jest to, że można zadzwonić do przyjaciółki i usłyszeć 'stęskniłam się za tobą'.
Najlepsze w powrotach jest też to, że gdy wtarga się te wszystkie zakupy na piętro, można wyciągnąć z torby komputer, podłączyć do sieci i dowiedzieć się, że w skrzynce jest ponad 700 e-maili, w tym cztery pytające o współpracę. Można też sprawdzić, czy Włoszczyzna nadal istnieje i czy działa hasło do ulubionych forów. Przyznaję: brakowało mi Włoszczyzny i codziennego sprawdzania ile osób ją odwiedziło.
Tak więc dzisiaj jestem szczęśliwa. Od jutra zacznie mi brakować Ginestry :-D
Powered by Blogger.
Dobrze, że już jesteś! Mi brakowało bardzo Włoszczyzny ;)
ReplyDeleteP.S. Ja tak samo - pakować się przed podróżą uwielbiam, rozpakowywanie-to najgorsze z najgorszych. Często walizka stoi jakiś tydzień w przedpokoju zanim się za nią wezmę ;) (no, chyba że jest w niej coś, co może się zepsuć). ;)
ReplyDeletejak dobrze, że już jesteś :)
ReplyDeleteP.S.
pamiętam Wasze schody, wnoszenie po nich tego wszystkiego to niezły wyczyn!
oj, mogłabym się podpisać pod wszystkim co napisałaś, :)), ale te butelki z oliwa i winem wtargałabym chętnie i do siebie :)) nawet po 60 schodach:)
ReplyDeletepozdrawiam cieplutko
Najgorsze w powrotach jest to, że wszyscy się cieszą, że już jesteś, a ty jakoś się nie cieszysz, bo byś wcale jeszcze chciała nie być :))
ReplyDeleteJa ci zazdroszczę tych NAJGORSZYCH rzeczy - domu w Ginestra, wina, oliwy... Tych ofert współpracy również.
ReplyDeleteCieszę się, że za chwilę zapewne napiszesz wiele ciekawych rzeczy.
pozdrawiam
Bentornata! Fajnie, ze juz jestes! :)
ReplyDeletebardzo mi przyjemnie,
ReplyDeleteże powrót włoszczyzny cieszy. Moje cieszenie jest takie na pół gwizdka, bo tak na prawdę to jak (KK) pisała, na powrót jeszcze nie byłam gotowa. I nawet nie dlatego, że zwiedziłam wszystkich klasztorów Lacjum. Z równym powodzeniem mogłabym siedzieć w Ginestra, popijać poranne cappucino i czekając Cessidio i jego warzywa, słuchając wiejskich plotek.
Mayu, witaj z powrotem! I jakie cudowne zapasy ze sobą przywiozłaś:)
ReplyDeleteDobrze, ze jestes. :) A moj powrot bedzie jeszcze ciezszy - nie ma co liczyc na 20 stopni w Yorkshire, bo zapowiadaja nieciekawe lato. ;) Gotowac po powrocie tez mi sie nigdy nie chce. Na razie mysle o przyjezdzie. :D
ReplyDeleteFINALMENTE!!!!!
ReplyDelete