zacierki z nacią
on 12:42
2 comments
jedziemy do Włoch, ślinimy się na widok targów, wylizujemy talerze w trattoriach....Po powrocie narzekamy na brak sardeli i peccorino. Tymczasem kuchnia, do której wzdychamy w Warszawie, Monachium czy Amsterdamie, opiera się- w dużej mierze- na tym co u nas ląduje w koszu na śmieci. Te pracowicie odkrawane przez nas liście rzepy, kalarepy czy buraków są częstym dodatkiem do makaronów lub risotto. Zamawia się je w eleganckich restauracjach jako contorno.
Kiedy i do nas dotrze (a piszę to nie tylko o Polsce, ale również i o Bawarii, w której obecnie mieszkam, i o Holandii i Belgii, w których mieszkałam ponad 10 lat), że powinniśmy zastanawiać się co zgarniamy do kosza? Czy w końcu zrozumiemy, że zupa z pokrzyw i sałatka z mlecza to niekoniecznie dowód biedy, a raczej wyrafinowanego smaku?
Tyle mojego nawracania na wiarę. Dla nawróconych (i zainteresowanych zdjęciami) podaję przepis na troffie z liśćmi pospolitej rzepy. Troffie można samemu uturlać z ciasta zrobionego z mąki i wody. Oczyszczone i pokrojone liście rzepy podsmażyć (aż będą miękkie) na oliwie z dodatkiem czosnku i peperoncino. Ugotowany makaron dodać do zieleniny, wymieszać, wlać odrobinę oliwy dla odświeżenia smaku i podawać posypane świeżo zmielonym pieprzem i startym serem. Pecorino, of course :-)
Zdjęcia robione nie w Wasserburgu a w Ginestra; niestety-w przeciwieństwie do nawyków kulinarnych-włoskiego światła nie da się przesadzić na grunt bawarski :-)
Powered by Blogger.
powinny byc orecchiette, i byloby tradycyjnie puglijsko: orecchiette con cime di rapa. buonissimissime :D
ReplyDeleteniestety, orecchiete nie lubie mimo ponawianych prob. Stad troffie, czyli prawie orecchiete :-)
ReplyDelete