obiadek
on 10:09
10 comments
Nie pomyślałam żeby zrobić rezerwację w Trattoria da Alvero. A gdy pomyślałam, to albo nie miałam pod ręką numeru telefonu, albo mi się myślało później... I gdy przyjechaliśmy do Da Alvero wszystkie stoliki były roztasowane: signora, trzeba było zadzwonić.....
ale
Gdyby Da Alvero prowadził program lojalnościowy to mielibyśmy w nim złotą kartę klienta. Alvero wie, że mieszkamy w Sabina, że przyprowadzamy do niego wszystkich naszych gości; pytaliśmy go gdzie załatwić podłączenie wody i gazu. I to zobowiązuje. W niedzielę zobowiązało go do zapewnienia nam posiłku. Stolik postawiono w przedsionku, nakryto żakardowym obrusem, dano butelkę wina, wodę mineralną i koszyk z chlebem.
Właśnie w tym przedsionku, między lodówką na lody a pomieszczeniem pracowniczym poczułam, że jesteśmy sami swoi: turyści dostaliby wizytówkę Santa Chiara w Torricella, gdzie mają więcej miejsc i widok na dolinę.
(po)dano
antipasto1: wędliny, jajko na twardo, chleb z mąki durum (na szczęście)
antipasto2: coratella di agnello, czyli pikantne podroby jagnięce. Lekki smaczek nerek, ale niezbyt intensywny, czosnek, chyba cebula i napewno oliwa. W sam raz do chleba zrumienionego nad ogniem
primo1: strozzapretti z aglione, czyli sosem z oliwy, czosnku, peperoncino i świeżych pomidorków, rozciapcianych w gotowaniu :-)
primo2: risotto z krewetkami i dzikimi szparagami. Moje pierwsze dzikie szparagi! Chyba lubię je bardziej niż te hodowlane: są słodsze, mają intensywniejszy smak.
secondo1: pieczyste: plaster pieczeni cielęcej, kawałek jagnięciny z czosnkiem i rozmarynem; jako przystawka sałata dobrze przyprawiona oliwą i solą
secondo2 z głębokiej oliwy: sera karczochów w cieście i kotleciki jagnięce w panierce z polenty. Cytryna do skropienia
dolce1: pierwsze truskawki z sokiem cytrynowym i cukrem
dolce2: kawałek pizzy pasquale (domowej roboty i bez cynamonu), kawałki czekolady, odłupane młotkiem z wielkiego jaja wystawionego w sali głównej.
grand finale: prosecco i kawa (ta ostatnia z plastykowych kubeczków; problem z maszyną do mycia filiżanek)
na mecie
Najedzona byłam już po primi; napchana po zestawie pieczeni; oświeciło mnie po kieliszku wina, a wiarę we własne możliwości odzyskałam po pierwszym kęsie smażonych karczochów. Kotleciki jagnięce były kulinarnym objawieniem i trzeba je było jeść.
W zachwyt wprawił mnie rachunek. Za wino, wodę, prosecco, kawę i 8 potraw zapłaciliśmy razem 60 euro.
Niedzielę świąteczną kończyliśmy w fotelach, z książką w ręku i filiżanką mocnej herbaty z plasterkiem cytryny, a planowane na kolację penne w sosie z fekułu i butelka vernaccia przyjechała z nami do Wasserburga.
Powered by Blogger.
To się nazywa święta!
ReplyDeleteDzięki za post o pizzy pasquale. Przymierzam się do wykorzystania przepisu Anoushki.
risotto z krewetkami i dzikimi szparagami-oooj tak. Nie przypuszczałem jednak, że dzikie szparagi już dostępne.
a może byś wydała "subiektywny przewodnik" ? nie musieli byśmy tego wszystkiego spamiętywać/kopiować :)))
ReplyDelete@mich
ReplyDeletew Lacjum wiosna cala geba,czyli o jakis tydzien-dwa wczesniej niz w roku ubieglym. W Ginestra kwitna juz drzewa owocowe, a przy rowach i polnych drogach stoja zaparkowane samochody. Wlasciciele poluja w polu na szparagi (bo to najwczesniejsze z dzikich smakolykow)
Fantastyczna uczta! Po cichu zazdroszcze i marze o podrozy do Wloch. Moze za rok... Poki co zagladam do Ciebie i wyobrazam sobie, ze jestem w tych wszystkich ciekawych miejscach. ;)
ReplyDeleteTym razem masz szczęście, bo zanim weszłam na włoszczyznę, przezornie przygotowałam sobie biały ser z pieczonymi jabłkami. W przeciwnym wypadku jeszcze bardziej obśliniłabym sobie monitor - za co oczywiście uczyniłabym Cię odpowiedzialną. Na maxa pychota ten Wasz świąteczny obiad!idę po płyn i ścierkę...;-)
ReplyDeleteChryste ale wyżerka. Ja tam muszę wpaść do Ciebie choć na chwilkę. Żyjesz w jakieś cholernej poetyckiej surrealistycznej wspaniałości.
ReplyDelete"Alvero wie, że mieszkamy w Sabina, że przyprowadzamy do niego wszystkich naszych gości".
ReplyDeleteProtest! Mnie nie przyprowadziłaś. Nie wiem, czy w związku z tym mam się zjawić natentychmiast, przy pierwszej opportunity, czy nie przyjechać już nigdy więcej...
najwyrazniej gosciem nie jestes. Pytanie czy jestes juz domownikiem? :-D
ReplyDeleteA do Da Alvero nie poszlysmy bo gdzies pojechalysmy w niedziele? Czy wybralAS Baccusa?
maju,jak mój mąż zobaczył ten kolaż z kulinarnymi frykasami to stwierdził, że nadaje się na okładkę książki kucharskiej. Robi wrażenie. Coś czuję, że w czytelni zawisną zdjęcia Twojego autorstwa...- z całym szacunkiem dla talentu neu;-)verona
ReplyDelete@verona
ReplyDeletemoje zdjeciom, choc sympatycznie wygladaja, za wiele brakuje zeby gdziekolwiek zawisly. Wole juz moje obrazy :-)