wiochna


wychodząc z baru weszlimy na Kargula (o Kargulu czytaj m.in. tu i tu); był w dobrym nastroju, słonecznym; zagadnęłam o pogodzie, że niby ładna
ano ładna; ale całą zimę padało
w Bawarii mieliśmy śnieg
a tu lało nonstop; no i trzęsienie ziemi
trzęsienie ziemi? Gdzie, kiedy, bo nic nie słyszałam?
w L’Aquilla, rok temu
Kargul lubi rozpamiętywać nieszczęścia żeby szczęścia nie zapeszyć. Nie chciałam psuć słonecznego nastroju przebijając jego nieszczęścia moimi: śniegiem już w październiku, cieknącym dachem, plackami odpadającego tynku na parterze naszej 'willi', koślawych drzwiach balkonowych, stromych schodach i łaciatych kafelkach w korytarzu. Nie przypomniałam mu też, że trzęsienie ziemi to i ja przeżyłam w ubiegłym roku.

Dobrze zrobiłam; chłopina odszedł zadowolony, marmocząc o groźbie przymrozków i gradobicia. A my poszliśmy fotografować wiosnę.

1 comment:

  1. Ależ pięknie...Zazdraszczam.
    A z opowieści o Kargulu uśmiałam się setnie.

    ReplyDelete

Powered by Blogger.