czego się najbardziej boi właściciel kota? Że będzie lekarstwo musiał kotu dawać. Z zastrzykami mniejszy problem: łowisz, a zanim zaprotestuje, wbijasz igłę. Najgorzej jest z tabletkami: trzeba kota złapać, unieruchomić, otworzyć paszczę, wcisnąć tabletkę do pyska, pchnąć jak najgłębiej, pomasować gardło lub popukać w nosek. Tylko że kot ma pazury, ostre zęby i zwinny język. Czasami nie wystarczy wcisnąć tabletkę między ściśnięte kły, bo kot, zwierzę cwane i uparte, potrafi schować ją pod językiem i wypluć przy pierwszej nadarzającej się sposobności. Stąd każdy właściciel wie, że po podaniu tabletki kota trzeba ponownie złapać, unieruchomić, otworzyć mu pysk i sprawdzić pod językiem i koło zębów, w razie potrzeby przesunąć tabletkę na język, pomasować gardełko, postukać po nosku, aby za kilka minut zaczynać polowanie na kota, unieruchamianie, otwieranie japy...
Paola, nasze futrzane dzieciątko Paola, w wieku zaledwie 5 miesięcy, tydzień temu miała ruję. Ruję przetrwaliśmy a teraz wkraczamy w dłuższą, i nie mniej kłopotliwą, terapię antybiotykową bowiem, jak to często u devonek bywa, Paola cierpi na po-rujową infekcję narządów rodnych. A więc zastrzyk u weterynarza i seria antybiotyku w tabletkach. Dwa razy dziennie przez pięć dni. Tabletka, ręcznik, naganiacz, wszystko gotowe....tylko kota nie ma. Zniknęła.
Pewnie przyjdzie mi dzwonić do doktora Schiele, że jednak przyjeżdżamy na ten zastrzyk. Jeśli, oczywiście, znajdziemy Paolę. Jak mówiłam: łatwiej przeciągnąć wielbłąda przez ucho igły niż dać kotu lekarstwo.
Powered by Blogger.
nie zazdroszczę :)
ReplyDeleteja też mam właśnie niezły cyrk, wczoraj znalazłam młodego kocurka i próbuję przekonać kocicę, że to nic strasznego... nie wierzy (rzuca się i na nas i na niego)
daj im kilka dni czasu; a najlepiej trzymac ich osobno, aby wachaly sie przez drzwi :-) Czasami pomaga spryskanie nowoprzybylego waleriana.
ReplyDeleteja znam cos gorszego niz tabletka: krople! wprawdzie nie mozna ich wypluc (chyba...) ale za to mozna zacisnac szczeke, skutkiem czego nie da sie wkroplic niczego do geby, nie mowiac juz o wsadzeniu tam lyzeczki z lekarstwem. no i wkraplanie dluzej trwa, co oznacza wiecej zadrapan, pogryzien, burczen i syczenia :)
ReplyDeletehm, waleriana mówisz
ReplyDeletemoże trzeba będzie zaaplikować wszystkim
@funghettino
ReplyDeletekrople daje strzykawka bez igly. Nawet pyska im wtedy nie trzeba zbytnio otwierac, tylko strzelam miedzy zebami :-) No ale kazdy kot to inny model. Moze twoj potrafi walczyc nawet ze strzykawka.
Wiem, że to bardzo nie w kocim temacie, ale musiałam Cię zapytać :) o oliwę oczywiście!
ReplyDeleteznalazłam coś o nazwie Farchioni II Casolare Extra Olive Oil i wygląda dostatecznie mętnie w tej szklanej butelce, a więc pytam czy warto i czy się nie zatruję :))
(co do wpychania w pysk zwierzęciu tabletek to mam traumatyczne wspomnienie, kiedy moja zdychająca jamniczka straciła ząb, myslalam ze z mojej winy, ale to po prostu starosc. dwie godziny pozniej musialam ja uspic.. brrr smutno mi sie zrobilo.)
@chwilowa napisz do mnie na mayolina1@gmail.com. Chcialam do ciebie napisac ale nie moglam znalezc twojego emajla. Daj sobie spokoj z ta oliwa, juz sam fakt, ze jest w przezroczystej butelce (a nie zielonej) zle o niej swiadczy. Znam te oliwe, nie wiem ile kosztuje w UK, ale we Wloszech placi sie za nia jakies 4-6 euro, to za tanio na dobra oliwe extra vergine.
ReplyDeletewysłane :)
ReplyDeleteHehe, karmiliśmy pięciomiesięcznego kota tabletką na siłę, omotując go ręcznikiem, kurtką i ramionami silnego faceta (który nie mógł kociątka utrzymać). Umęczyliśmy się i my, i kot. A potem okazało sie, że kocur chętnie zżera tabletki z kocią karmą... I bądź tu mądry.
ReplyDeleteze strzykawki to kot nie chcial nic jesc nawet jak byl mala, tygodniowa mysza :) co dziwniejsze, drugi kot je wszystko bez problemu...
ReplyDeletejak mawia nasz weterynarz: koty to zwierzeta z innej planety, a ich psychika jest nie do ogarniecia :)
ReplyDelete@funghetto: wspolczuje w takim razie. Najwyrazniej macie trudnego kota.
Oj, znam ten bol. Zawsze musimy organizowac akcje we dwojke i zawsze oboje wychodzimy z niej podrapani. A tabletka jest wypluwana nie raz po 3 razy i taka omemlana juz trudniej koty zaaplikowac. Powodzenia Mayu!
ReplyDeletenie tam trudnego, z charakterem :D
ReplyDeleteFunghetto, te trudne, to jest z tym, noo... charakterem są najfajniejsze! ;)
ReplyDeleteMayu, a wiesz że Dońka tabletki po prostu zjada? Z ręki... tylko muszą być podane razem z witaminami o mocno wątróbkowym aromacie..
ReplyDeletedzisiaj ostatnia dawka. Pod koniec opracowalam metode, podoba do metody Pinos: tabletke wysmarowac czyms aromatycznym, na przyklad sosem miesnym. I jak sie Paole zlapie, to tabletke zje. Tylko z tym zlapaniem problemy; dzisiaj zajelo mi to 10 min.
ReplyDelete