w klapkach na Kasprowy :-)

17. grudnia prószył śnieg. Zaczęło porządnie sypać gdzieś w okolicach Sansepolcro i śnieg nie opuścił nas aż do samej Ginestry: albo  zaczynał padać, albo zamierzał padać, albo już napadał. Ostatnie 60 km (czyli od Terni) jechaliśmy ponad dwie godziny, wyprzedzając, ciągnące z prędkością roweru jadącego pod górkę, samochody na włoskich rejestracjach.

Na poboczach podjazdu do Ginestry poustawiano samochody, którym nie udało się podjechać pod górę. Dookoła biało. Na tarasie baru ktoś ulepił bałwana.



W domu lodówka (z dziwnych powodów nie zadziałał automatyczny pilot na termostacie), a w lodówce słoiczek dżemu i majonezu. Jedziemy do Del Tiranno na pizzę. Zamknięci. La Sosta zamknięta. Decydujemy się na pizzerie (dwie) w Ornaro. Zamknięci. La Ginestra zamknięta. Nawet w Santa Chiara,  chwalącej się, że są zawsze otwarci, ciemno i głucho. Jeżdżąc od restauracji do restauracji nie widzieliśmy żadnego samochodu. Sabina zamarzła.

Przez trzy tygodnie naszego pobytu wszędzie pytano nas czy widzieliśmy śnieg. I dziwiono się, że udało się nam podjechać pod górę. No ale my mamy opony zimowe. A oni podjeżdżali na letnich. To tak jakby się w japonkach na Kasprowy wybrali.

PS1: Śnieg w Ginestra skończył się zanim udało nam się uruchomić ogrzewanie. Sesji fotograficznej pt. oliwki pod śniegiem nie było.  Rozpadał się deszcz. A w sobotę przyszło ocieplenie.

PS2: Zdjęcia dostałam.

1 comment:

  1. To w Irlandii wszyscy "jeżdżą" w japonkach;-) Oni tu zimy nie znają (opon zimowych nie znajdziesz nigdzie), więc jak czasem przyjdzie na chwilę to jest wielkie zdumienie i paraliż komunikacyjny;-)

    Pozdrawiam w Nowym Roku!

    ReplyDelete

Powered by Blogger.