jeśli spaghetti z resztek ciasta chlebowego jest przykładem biedy, to co powiedzieć o paście z przypalonej pszenicy?
Po żniwach, w celu użyźnienia gleby, podpalano rżysko. Przy okazji w ogniu prażyły się osypane ziarna pszenicy. Te właśnie ziarna zbierali ci, których na dojrzałą pszenicę nie było stać. I robili z niej mąkę. Mieszano ją ze zwykłą i wykorzystywano do robienia pasty.
Takie strascinati z grano arso (znane w Campanii jako cortecce, w Apulii jako capunti, mignuiccchi, minchialeddi, pezzetelli, pizzidieddi, rascakatiedi, sagghiotte, a w Bazylikacie jako cantaroggni, capunti i minuich) dodawano do zup; mescuetille, łazanki z okolic Altamura i Monteparano w Apulii, przyrządzano na św. Józefa 19.marca i podawano z vincotto. Z grano arso robiono też orecchiette. Może będzie mi dane kiedyś ich spróbować? Bo podawane są z cima di rape, moim ulubionym zielskiem.
Kiedyś pasta z grano arso była symbolem nędzy. Teraz jest produktem niszowym, dostępnym dla wytrwałych, którzy gotowi są jej szukać. I zapłacić za luksus jedzenia pasty o dymnym smaku.
Informacje o wykorzystaniu grano arso pochodzą z Encyclopedia of Pasta Oretty Zanini de Vita; więcej autorce i o grano arso na Parlafood. Zdjęcie fettucine pochodzi z bloga la mercante di spezie
Mayu Droga, zgłaszam sprzeciw!:) Przez Twojego bloga od jakiegoś czasu na obiad zamawiam zawsze makaron. Zaczynam się nie dopinać:)
ReplyDeletePozdrawiam!
Delie, zostaly mi jeszcze dwie historie do opowiedzenia i przerzuce sie na niekluskowe tematy. Obiecuje :-D
ReplyDelete