Giancarlo został najęty aby zreperować cieknący w kilku miejscach dach. Podpisaliśmy odpowiedni kontrakt, poszarpaliśmy się o rusztowanie, upierdliwego sąsiada, ale w czerwcu było po wszystkim. W lipcu, dzięki Marcie i Joepiemu, dowiedzieliśmy się, że nadal cieknie. Giancarlo ostukał i obiecał naprawić. We wrześniu nie mógł nic zrobić, bo nie padało i nie wiedział skąd się leje. W październiku nie mógł, bo nie wiedział jak odebrać klucz od Anny Marii. W listopadzie padało za dużo. 30. grudnia w końcu przyszedł, ale tylko po to, żeby nam powiedzieć, że
- okno cieknie
- jest źle
- będzie jeszcze gorzej
- wymiana okna będzie nas kosztować 1000 euro
Teoretycznie możemy podać go do sądu. Ostatecznie najęliśmy go do reperowania przecieków na nie do zmiany koloru dachówek z powodów estetycznych. Tylko że:
- sprawa sądowa kosztować będzie więcej niż 1000 euro
- zajmie więcej niż kilka miesięcy
- okno będzie cieknąć do zakończenia sprawy; stan się pogorszy
W-q-wieni, możemy nająć kogoś innego, ale:
- trzeba tego kogoś znaleźć, co niekoniecznie będzie łatwą sprawą, jako że Francesco-będąc z Rzymu-nie zna miejscowych dachowców, a na Mario- dobrego znajomego Giancarlo-nie możemy w tej sprawie liczyć
- sprawa gwarancji na dach: weźmiemy kogoś nowego i gwarancja przestaje być tym czym powinna, bo wkracza argument, że to z naszej wina bo dachówki pospadały, bo nieodpowiednia osoba instalowała okno
Tak więc okno będzie wstawiał Giancarlo; nową, niższą wycenę wynegocjował Francesco. Roboty zaczną się pod moją w Ginestra obecność, czyli w maju. Kupiliśmy więc wielki zielony pojemnik na deszczówkę i podstawiliśmy w odpowiednim miejscu.
Przed wyjazdem, JC sprawdził poddasze. Giancarlo nie zamnął należycie okna. Podejrzewam go o premedytację.
PS: oczywiście Giancarlo od początku wiedział co jest nie tak; nasze dyskusje co i gdzie cieknie, pytanie o klucz i wizję lokalną to była gra na zwłokę, bo wizji lokalnej nie było. Giancarlo nawet nie pofatygował się aby odebrać klucz od Anny Marii.
Chyba każdy w swoim życiu miał kiedyś przejścia z tzw. "majstrem".
ReplyDeletePowiem Ci jednak Maju, że jak kiedyś narzekałam na polskich "fachowców", tak teraz cofam wszystko. W Polsce, można trafem, przypadkiem, szczęściem spotkać dobrego majstra.Teraz już wiem. (spotkałam u Dziadków latem, przy okazji remontu elewacji domu i szczęka mi opadła: grzeczni, pracowici, nie pijący, nie przeklinający,SOLIDNI, skończyli w terminie, bez żadnych niedoróbek, perfekcyjnie wręcz, posprzątali plac, nie poniszczyli roślin, trawy i jeszcze przewieźli Dziadkom drewno na opał -sic!).
Wiem też,że w Irlandii nie-jest-to- możliwe. (w razie czego służę przykładem mechaników samochodowych, budowlańców, ekip remontowych).
Pozdrawiam:)