nie mogę się zdecydować czy jest to hasło konserwatysty czy też raczej progresywnej lewicy.
Otóż zanim XVIII wiek przyniósł rewolucję kulinarną, która propagowała powrót do podstawowego smaku głównego produktu, Włochy nastawione były na alchemię kuchenną, czyli tworzenie niespotykanych kombinacji smakowych. Sztuka imitacji (na zasadzie buraczki ala zając) była w modzie. A że wierzono, że cukier ma wartości lecznicze (a może tylko chodziło o ekskluzywność produktu?) więc i w bogatych domach wszystko słodzono na potęgę, najpierw miodem potem cukrem, który importowała Wenecja. Biedota potrawy soliła, bo raz że na cukier nie było jej stać, dwa że sól była konserwantem. I tu wracam do tytułu postu: konserwatysta, marząc o dawnych - czyli lepszych - czasach, powinien walczyć o przywrócenie tradycji jedzenia kiełbasy na słodko; socjalista zaś mógłby się zaś domagać kabanosów z miodem dla każdego :-D
Za Italian Cuisine: A Cultural History autorzy: Alberto Capatti i Massimo Montanari
Powered by Blogger.
Mnóstwo wonnych przypraw też nie było od parady - zabijało czasem nieświeży zapach ;)
ReplyDeleteKiełbasa z miodem... ciekawe. Próbuję sobie wyobrazić kindziuka w takiej konstelacji i za Chiny Ludowe nie trafia do mnie ;)))
z tymi przyprawami to nie zupelnie tak, napisze o tym wkrotce.
ReplyDeleteBędę wypatrywać ! ;)
ReplyDeletenapewno bedzie, ale najpierw napisze o oliwie bo mi zdjecia fajnie wyszly.
ReplyDelete