gdy Rosjanie wyzwalali go z Auschwitz. A może narodził się 22 stycznia 1944 w Fossoli di Capri, gdy Niemcy pakowali go transportu razem z 648 żydami? Można też powiedzieć, że narodziny pisarza to sprawa szczęśliwej gwiazdy pod którą się urodził. Jakoś mu się w życiu udawało, bo choć przyszedł na świat w złym okresie (1919) i w rodzinie żydowskiej, to jednak urodził się we Włoszech. A włoscy żydzi, choć byli prześladowani, to jednak i tak mieli lepiej niż żydzi w reszcie Europy (z całej 57 tysięcznej populacji włoskich żydów deportowano jedynie 7 tysięcy).
Primo Levi (nie był spokrewniony z Carlo Levi; mieli jedynie to samo nazwisko i pochodzili z tego samego miasta) dostał pracę jako chemik, choć żydów do pracy nie przyjmowano (prawa rasowe Mussoliniego). A gdy przyszli Niemcy nie rozstrzelali go jako partyzanta (należał do grupy oporu Giustizia e Libertà). W Auschwitz załapał sie pracy w I.G. Farben. Udało mu się jeszcze potem. Kiedy zbliżała się armia radziecka a hitlerowcy zaczęli organizować marsze śmierci, on do marszu nie został dołączony: chory, pozostał w lazarecie. A jeszcze potem udało mu się wrócić do domu rodzinnego w Turynie, choć wracał doń przez 9 miesięcy, zaliczając po drodze polski Śląsk, Białoruś, Ukrainę, Rumunię, Węgry, Austrię i Niemcy.
Czy uważał się za szczęśliwca? Nie; prześladowało go poczucie winy, że ocalał ( z jego transportu doczekały wyzwolenia 23 osoby).
Prawie natychmiast po powrocie, pod wpływem absolutnej i patologicznej potrzeby narracji (jak to sam określi), zaczyna pisać. Jego pierwszą książką jest Se questo é un uomo (Czy to jest człowiek). Autor zaniósł ją do wydawnictwa Einaudi, które ją odrzuciło pod wpływem miażdżącej krytyki Natalii Ginzburg. Eksterminacja grupy etnicznej nie przemawiała tak do intelektualistów tamtego okresu jak prześladowania przeciwników politycznych, symbolizowane przez obozy w Bergen-Belsen i Dachau. W końcu książkę, w 2.500 egzemplarzy, wydało malutkie wydawnictwo, w serii dedykowanej żydom w ruchu oporu a w szczególności Leone Ginzburgowi, mężowi Natalii.
Czym różnią się opowieści oświęcimskie od tzw. Opowiadań Oświęcimskich? Albo od Nocy? Przede wszystkim tym, że Primo Levi próbuje zrozumieć tak oprawców jak i ofiary. Nie potępia jednych, nie pisze hagiografii drugich. Nie rozpatruje fenomenu obozu w kategoriach metafizycznych,nie wyciąga wniosków; nie próbuje podsumować lekcji. Raczej, koncentruje się na racjonalnym opisie zjawiska.
Czy nienawidził? Tak, ale prywatnie. Jego proza pozostaje sucha, beznamiętna i racjonalna. Z czym, z resztą, mają problem niektórzy krytycy. Jedni oskarżają go o relatywizowanie zła; inni krytykują brak linii demarkacyjnej między ofiarami a oprawcami.
Primo Levi zmarł w 1987 roku; przyjmuje się, że popełnił samobójstwo, choć nie jest to sprawa pewna na 100%. Nie zostawił listu, nie było świadków. Tak w śmierci jak i w prozie pozostał do końca człowiekiem Pidmontu: prywatnym, trzymającym dystans i nie stawiającym zdecydowanej kropki nad i.
Więcej o Primo Levi i jego prozie:
biografia po angielsku (wikipedia)
artykuł w Gazecie Wyborczej
wypis z książki na blogu Haderech, czyli droga
recenzja na stronie wydawnictwa Homini
a powyższy tekst oparty jest na faktach z rozdziału The Elementary Truths of Primo Levy z książki Reappraisals. Reflections on the Forgotten Twentieth Century (autor: Tony Judt; wyd: Pinguin Books NY, 2009)
65 lat i jeden dzień temu narodził się pisarz
on 17:36
3 comments
Powered by Blogger.
No to kolejny autor dołącza do długiej listy oczekujących.
ReplyDeleteZ niejasnych przyczyn tamte czasy i wydarzenia mnie nie tyle fascynują co - no właśnie, słowa dobrego nie znajdę. Może mojego Dziadka opowieści z Majdanka mają coś do tego - nie wiem. pozdrawiam
przyznaje sie do fascynacji graniczacej z obsesja; chyba z racji dziadka, ktory nie opowiadal, bo KZ Auschwitz nie przezyl. Myslales o spisaniu opowiesci Dziadka? Bo swiadkow A-B jest troche, a z Majdanka niewielu wyszlo zywymi. I pewnie dlatego A-B jest symbolem, a o Majdanku prawie sie nie mowi, bo nie ma kto mowic
ReplyDeleteMyślałem aby spisać jego historię ale umarła razem z nim. Takie życie. pozdrawiam
ReplyDelete