Do Ariano Irpino wróciliśmy, gdy straciliśmy nadzieję, że uda się nam w Campanii cokolwiek osiągnąć. Od 9 rano udało się nam jedynie dowiedzieć, że
- winiarnia Aminea zamknięta z racji tego, że była otwarta wczoraj;
- Mastroberardino - normalnie otwarci w poniedziałki, ale w ten poniedziałek wyjątkowo zamknięci bo za dwa dni święto narodowe;
- agriturismo Petrilli, gdzie planowałam kupić oliwę ravece, zamknięto kompletnie i nikt nie odbierał telefonu,
- winiarnii Il Giardino w Ariano Irpinia nie mogliśmy znaleźć nawet za pomocą satelity
- La Pergola–restauracja na którą się tak szykowałam (serwują jagnięcinę pieczoną w sianie) też zamknięto z powodu nadchodzącego święta.
Przede wszystkim przygotowano nam menu degustacyjne, czyli wszystko czym chata bogata. I tak jedliśmy świeżą ricottę, bruschettę, płaty surowej wołowiny (rozpływała się na języku) z pikantnymi pomidorkami na ciepło, ravioli nadziewane grzybami, pulpet z dorsza z piniolami i rodzynkami w sosie brokułowym, pancotto ze słoniną i gorzkimi ziołami, sfogliatelle nadziewane ziemniakami i grzybami, plastry wieprzowiny w sosie z porcini i jabłek annurche (miejscowy gatunek!), wszystko podlewane miejscowym winem.
Wino polewano na kieliszki: do ricotty piliśmy Greco di Tufo, do pozostałych zakąsek – Aglianico, do dań gorących dwa rodzaje Taurasi. Po wieprzowinie i 5 kieliszkach wina wysiadłam. JC kazał sobie jeszcze przynieść deskę miejscowych serów, z których najbardziej smakował mu grana robiony z mleka owczego i koziego.
W czasie konsumpcji licytowaliśmy się ile ta przyjemność będzie nas kosztować: 100 euro? 120? Po pierwszej połowie i dwóch lampkach wina na łebka stwierdziliśmy, że jeśli zapłacimy 150 to i tak będzie warto, a gdy wylizywaliśmy ostatnie krople Taurasi nr2 (od Terradora) ustaliliśmy, że nie zdziwi nas rachunek na 200 i nawet nie będziemy się czuli pokrzywdzeni.
Rachunek wyniósł 102 euro. Za 10 kieliszków dobrego (!) wina (z jedną bezpłatną dolewką) zapłaciliśmy niecałe 20 euro. A restauracja, podobno, należy do droższych w okolicy.
Jeśli więc nie zależy wam na zabytkach (bo z tymi w Avellino/Irpinii cienko od 1985, czyli od ostatniego porządnego trzęsienia ziemi), drogowskazach, macie czas i lubicie dobrze zjeść radzę jechać do La Pignata (viale dei Tigli 7, Ariano Irpino, tel 0825 872571, zamknięci w dwa ostatnie tyg. września i wtorki; przyjmują karty kredytowe)
Adres La Pignaty znalazłam w przewodniku Carli Capalbo The Food and Wine Guide to Naples and Campania
Czy już pisałam, że uwielbiam Campanię?
Pisałaś, że uwielbiasz Campanię. Nie zaszkodzi powtórzyć.
ReplyDeleteSystem naprowadzania zależy od jakości wprowadzonych danych, jeśli zabrali się za wprowadzanie miejscowi nie zdziwi mnie nic.
Pancotto nie przemawia do mnie. Mam lekki wstręt do namokłego chleba, wszystkich tych bread sauce... ugh Muszę pomyśleć nad przełamaniem fobii.
to pancotto bylo w wersji stalej, czyli knedel, i - wobec czego byl moja najmniej ulubiona wersja pancotto, ktore lubie w formie plynnej. Ale smakowal bardzo.
ReplyDeletePS: juz teraz wiem, ze na twoj przyjazd nam niegotowac pancotto. Chyba ze chcesz fobii sie oduczac w ginestra :-D
Pulpet z dorsza z piniolami i rodzynkami w sosie brokułowym?? Mniam!
ReplyDeleteJa-to-chce-zjesc! I nawet sie pokusze o przygotowanie czegos podobnego:-)
jesli to ci tos w czyms pomoze (a mam nadzieje, ze tak bo chcialabym zobaczyc w Trufli rezultat) to dorsz byl z tych solonych, moczonych 24 godziny w mleku. Sos brokulowy to raczej puree z brokolow. Pulpet byl delikatny, rozplywal sie w ustach.
ReplyDeleteZ tym solonym dorszem bedzie ciezko, ale poszukam i jesli nie znajde to ew. pokombinuje inaczej.
ReplyDelete