nie chodzi o śmierć na ołtarzu idei, a o dedykowanie domu świętemu. W tym przypadku św. Janowi Ewangeliście.
A było tak: Anna Maria wyremontowała stary dom z widokiem na nasz dom. My dwie i cała wieś zostałyśmy zaproszone na niedzielę, 16. maja, na godzinę 19:30. Przyszła orkiestra dęta (Stefano, mąż Anny Marii, gra na na trąbie czy innym puzonie) i ksiądz z figurką, którą uroczyście postawiono na półce w salonie. Ksiądz, po kolejnej szklaneczce wina białego domowej roboty stał nierówno i się bujał. Nie tylko on jeden z resztą, ale dyskusji, wykoczonych puentą sztachety wyrwanej z płota, zabrakło.
Nie brakowało pizzy, porcchetty, tramezzini (dwa rodzaje: z tuńczykiem i z mozzarellą), krokietów z ogórecznikiem, tortu z rumowym kremem, babeczek z owocami, penne z pecorino i oliwą, bukłaczków z winem białym i czerwonym.
Nie było za to Giny i Gino, brata Giny. Nie było też ich na procesji rannej procesji.
Powered by Blogger.
0 comments:
Post a Comment