od czasu pamiętnego
uśmiercenia Guido i Lorenzo nie porywałam się na długoterminowe projekty kulinarne. Trauma etc, rozumiecie.... Teraz jednak czuję się gotowa. Mam chęci, 60 litrów wina w baniakach (to w razie traumy) i przedmiot warty zachodu: delikatesy Erzinio (lokalizacja: Guarcino, Ciociaria, w drodze do Trisulti) sprzedały mi fasolki o wdzięcznej nazwie lupini. Lupini, jak sama nazwa wskazuje, to łubin pastewny. Czy coś w tym rodzaju. O żółtych kwiatkach.
W internecie znalazłam informacje, że lupini są
- gorzkie
- podle gorzkie
- twarde jak cholera
- trzeba je moczyć 24 godziny
- trzeba je moczyć 5 dni i nic nie pomaga
- gotować godzinę lub pięć
- smakuje podobnie do bobu
- są smaczne i chrupiące
- są gorzkie i twarde
Najbardziej skora jestem uwierzyć przepisowi nakazującymi moczyć lupini przez 24 godziny; gotować potem przez godzinę a następnie moczyć obgotowane fasolki w solance w celu usunięcie nieporządanej goryczki przez dni siedem. Wymoczone lupini z dodatkiem ziół zalewa się oliwą i odstawia w celu przesiąkniecia smakami. Aromatyczne lupini je się jako zakąskę, przekąskę tudzież przystawkę.
Tak więc, w dniu dzisiejszym, czyli
29. czerwca, o godzinie 18:54, rozpoczęto akcję Dennis Moore (odzew: łubin). Więcej o Dennisie Moore u Pythonów lub
tu
Tylko ja nie mam lupini...
ReplyDeleteCiekawa jestem wyniku akcji. Intuicja podpowiada, ze fasola nie moze byc zla. ;)
ReplyDeleteP.S. Masz zaproszenie do zabawy na moim blogu, Mayu.
Lubin sprzedawany we wloskich sklepach jest wlasciwie gotowy do jedzenia. Podobnie jak oliwki przechowywany jest w solance. Wystarczy go olplukac i jesc. Oczywiscie bez skorki podobnie jak bob. Jest twardawy. Jesli nie chcesz go zjesc od razu wloz do wody z sola (roztwor ma byc slonawy) i trzymaj w lodowce ile chcesz.
ReplyDelete