Toskania najlepiej wygląda......

Dobrze by zabrzmiało, gdybym mogła napisać, że jedyną metodą zmuszenia nas do zwiedzania czegokolwiek jest zagwarantowanie nam dobrego posiłku. Niestety, zwiedzać lubimy i specjalnie na wycieczkę namawiać nas nie trzeba. Chyba, że celem ma być miejsce w Toskanii :-) Bo do Toskanii jeździmy jedynie w celach kulinarnych.

Enrico, kolega JC, mieszka i pracuje w Mediolanie, ale duchem - i podejrzewam że i żołądkiem - jest w Toskanii, bo według Enrico najlepszym miejscem na zjedzenie świetnego posiłku jest Pienza, czyli Val D’Orcia. Mnie do Toskanii specjalnie nie ciągnie od kiedy przekonałam się, że wspomnienia z San Antimo i z Monte Olivetto Maggiore są lepsze od rzeczywistości, ale Enrico obiecywał posiłek-palce-lizać. Z resztą w Latte di Luna planowaliśmy jeść dwa lata temu, gdy przemieszczaliśmy się z San Antimo do Monte Olivetto, ale wtedy nie mogliśmy znaleźć parkingu; obiad wtedy zjedliśmy w innym miasteczku; zapłaciliśmy jak za zboże i choć wszystko było smaczne to obiad odbijał się nam długo i nieprzyjemnie, nie koniecznie z powodu wysokiego rachunku; atmosfera była sztuczna, menu (niechętnie patrzę na wydrukowane menu, zwłaszcza w kilku językach obcych) boleśnie miejscowe i za bardzo Slow Food, a obsługa nie mogła się doczekać kiedy będzie mogła nam zabrać talerze i powiedzieć pożegnalne buon giorno.


Do Latte di Luna przezornie zadzwoniłam (jak dobrze móc być pewnym własnego włoskiego na tyle by nie bać się telefonu) i zrobiłam rezerwację na godzinę 13. dnia następnego - co było dobrym posunięciem, bo trattoria jest oblegana - dając nam dwie godziny z kawałkiem na zwiedzanie miejsc niekulinarnych.

Pienza jest miastem rodzinnym papieża Piusa II, z domu Eneasza S. Piccolomini, syna sieneńskiej rodziny na wygnaniu. Podobno architekturę miasta zawdzięczamy niechęci papieża do Sieny, gdyż zaprosił do współpracy florentyńskich architektów, czyli twórców nowoczesnych, tworzących w nowym stylu renesansowym. Zagranie na nosie Sienie nie do końca wyszło bowiem ołtarze w katedrze są jednak w stylu "staroświeckiej" szkoły sieneńskiej.

Bernardo Rossellino na miejscu średniowiecznego Corsignano stworzył renesansową Pienzę, która w 1996 trafiła na listę UNESCO.

Duomo
W przewodniku Rough Guide to Tuscany and Umbria ostrzegają, że katedra może niedługo runąć; wybudowano ją na piaszczystej glebie i zanim jeszcze ukończono budowę, już zaczynała pękać, grożąc utratą ołtarza głównego i absydy.  Mój przewodnik kupiłam w 1996 roku; katedra miała runąć wtedy lada dzień; stoi do dzisiaj co jest albo dowodem cudu albo wynikiem szukania niepotrzebnych dramatów;klamry, plomby i inne protezy są jednak we wnętrzu widoczne, zwłaszcza w pobliżu ołtarza. Inna sprawa, że wydawały mi się być istotną częścią wystroju wnętrza.



Pieve di Corsignano
Najbardziej z całej Pienzy podobał mi się kościół pod wezwaniem św. Vita i Modesta, znany też jako Pieve di Corsignano. Jest to dawny kościoł parafialny Corsignano (pierwotnej nazwy Pienzy), miejsce chrztu Piusa II. Kościół zaczęto budować już w VIII wieku, a obecny jego wygląd zawdzięczamy wiekowi XI i małym poprawkom z wieku XIV. Pieve jest na drodze wyjazdowej z Pienzy; trzeba kierować się na parco communale, na wysokości pomnika odbić w lewo i wędrować drogą w dół, między ogrodami i kamiennymi ścianami. Dochodząc do głównej drogi - skręcić w lewo. Już teraz  nie pamiętam jakie napisy figurowały na kierunkowskazach, ale wiem że trudno mi się było połapać czy o właściwy kościół chodzi i stąd instrukcja.

Metaloplastyka i krajobrazy
Oprócz Pieve di Corsignano, obfotografowałam też uchwyty na pochodnie (?) z kutego żelaza, wbite w ściany palazzo Piccolomini.Widoków, podobno najlepszych w Toskanii (powtarzam za Rough Guide), nie uwieczniłam; w Sabina mamy lepsze.

Obiad bogów
A teraz o głównym celu przyjazdu do Pienzy: ekstazy nie było, choć zupa z chleba i borowików nam smakowała; wylizaliśmy też gulasz z dzika w czerwonym winie i pomidorach, ale nie mamy powodu aby uważać, że w Latte di Luna zjedliśmy lepiej niż w którejś osterii z Sabiny. Na pewno lepsze były wina (piliśmy Sesterzo Orcia Rosso od Poggio Grande z Castiglione d’Orcia– piękne sangiovese, o aromacie i smaku czereśni oraz czarnej porzeczki), ale też nie było ono z kategorii vino di casa które na ogół zamawiamy na własnym podwórku. JC chwalił sobie tiramisu, ale najlepszy deser dostała Anielka - orzechowe semifreddo.

A wracając do tematu dzisiejszej opowiastki: Toskania na prawdę wygląda lepiej we wspomnieniach i na zdjęciach. O tym ostatnim przekonałam się układając zdjęcia z Pienzy.

Co na obrazkach?
  • włoszczyzna śrubki i muterki to zdjęcia z katedry
  • włoszczyzna w kamieniołomach to z kolei Pieve di Corsignano
  • zwierzyniec, jubiler i zielnik to zbiór zdjęć centrum miasta

I jeszcze trochę podstawowych informacji o:
Latte di Luna via San Carlo 2/4, tel. 0578 748606, serwują obiady i kolacje; zamknięci we wtorki
samym mieście
Piusie II
Pieve di Corsignano
oraz mój post o San Antimo

0 comments:

Post a Comment

Powered by Blogger.