Mam dwie książki Tessy poświęcone Włochom: Twelve: A Toscan Cookbook i Venezia.
Jedyne co dobrego mogę o Twelve powiedzieć to to, że przepisy ułożone są według miesięcy i że choć jest to wydanie w miękkiej okładce są w niej dobre (!) fotografie. Niestety, nie mam książki ’na pod ręką’ jako że wywiozłam ją do innego domu i nie mogę służyć wieloma przykładami, ale pamiętam że nigdy nie znalazłam w Twelve przepisu, którego szukałam, a szukałam kilkukrotnie. Jeśli mnie pamięć nie myli, to przepisy są klasycznym zestawem toskańskim, dostępnym w setkach innych książek kucharskich i to nie koniecznie najwyższych lotów (np. u Frances Mayes).
Venezia. Tu mam zamiar przyczepić się do wszystkiego. Wenecję kocham bardzo, uważam ją za najpiękniejsze miasto wszechświata i zaświatów, a Kiros i wydawca pokazują mi klimaty karnawałowe :-P Nie najgorzej sfotografowane, ale niekoniecznie tylko to chciałoby się oglądać. Już lepiej prezentuje się pod tym względem książka Francesco di Mosto Francesco’s Venice. Przepisy w Venezii rozczarowywują tak samo w pozostałych książkach. Kto jadł risi e bisi robione według przepisów Anny del Conte ten przepisu Tessy Kiros nie weźmie w ogóle pod uwagę: świeży lub mrożony groszek, pancetta, oliwa... Zdjęć potraw też tak jakby mało, co trzeci przepis jest ilustrowany. Choć, oddając sprawiedliwość, stylizacja potraw i fotografie są przepiękne.
Dwie pozostałe książki Tessy Kiros: Falling Cloudberries i Piri Piri Starfish. Obydwie bajecznie piękne; nie mogę się ustosunkować do przepisów w Piri Piri, gdyż nie znam kuchni portugalskiej, ale o Falling Cloudberries mogę cokolwiek napisać. W sumie przepisy są przewidywalne i oklepane, na przykład odsmażane ziemniaki z Finlandii (czosnek, cebula, tymianek i pietruszka) czy jagnięcina z oregano i cytryną oraz tzatziki (wszystko z Cypru). Trochę ciekawiej wygląda rozdział włoski, ale nie koniecznie rewolucyjnie:
Olive oil breadNie sugeruję, że przepisy są złe. Raczej zastanawiam się jaki jest cel kupowania książki kucharskiej skaczącej po świecie (Finlandia, Cypr, Afryka Południowa, Włochy).
tarta ze szpinakiem i truflami
baby spinach, bresaola, apple and nut salad
rocket, parmesan and pmegranate saled with balsamic
oven-roasted tomatoes
fried mozzarella- and anchovy-filled zucchini flowers with sage leaves
spaghetti with peppercorns, anchovies and lemn
linguini with asparagus and prawns
W sumie Falling Cloudberries można zaliczyć bardziej do literatury wspomnieniowej niż do książek kucharskich z prawdziwego zdarzenia. Kluczem do Falling Cloudberries jest bowiem historia jej rodziny: matka pochodzi z Finlandii, ojciec z Cypru, rodzina mieszkała w Afryce Południowej, mąż Tessy jest z Toskanii i tam teraz mieszkają. Jest to więc książka dla osób lubiących historie rodzinne (choć nadal nie jest to autobiografia, a raczej spreparowane wycinki pasujące do sentymentalnej opowieści o korzeniach i rodzinie). Z resztą to nowy trend w świecie wydawniczym: pięknie ilustrowane podróże do krajów przodków. A ja, choć krytykuję, nie jestem sobie w stanie odmówić tego rodzaju książek. Są po prostu zbyt piękne aby zostawić je na półce w księgarni.
Jako typowy wzrokowiec, kupuję okiem. Rozsądek jest wtedy wyłączony.
na tym pierwszym zdjęciu.. piękna. cudowne kolory ma ta okładka. chciałabym zobaczyc, poczytac jej zawartośc..
ReplyDeleteByłem zaledwie tydzień w Wenecji i nie wiem czy to najpiękniejsze miasto bo w wielu włoskich nie byłem więc trudno mi się wypowiadać. Ma swój urok choć to nie odpowiednie słowo. Jedni mówią, że śmierdzi i wilgotno jest. Kwestia gustu. Dla mnie na pewno jedno z najpiękniejszych.
ReplyDeleteKsiążki ciekawe nie zależnie co mówisz i tylko się zastanawiam jakim kluczem się posługujesz mówiąc, że np. słabe przepisy. Co to oznacza wogóle?
Albo sentymentalna książka. Ja lubię sentymentalne. Sam czasami popadam w niezmośny sentymentalizm a ja go nazywam - wspomnieniami z pozytywnym wydźwiękiem.
pozdrawiam
@asiejka to falling cloudberries i jest, rzeczywiscie, piekna
ReplyDelete@bareya slabe przepisy to dla mnie takie 'malo inspirujace' w sensie, ze jest to powtorka z klasyki, nic nie dodanego od autorki. Nic wlasciwie nie jest wytlumaczone-- na przyklad taka Hazan podaje powody dlaczego cos powinno byc dodane do potrawy i co to powoduje. Albo Anna del Conte podajace te sama potrawe na kilka sposobow. U Kiros ksiazka to taki ladniej oprawiony zeszyt z przepisami. A sentymentalnych wspomnien o gwozdziu dziadka w ksiazkach kucharskich czytac nie lubie, chyba ze gwozd wplywa na jakosc potrawy. W ogole meczy mnie ta moda na ksiazki kucharskie cum pamietniki. Bo nie sa ani jednym ani drugim
I tu dałaś mi do myślenia bo ja również nie daję nic nowego do przepisów. muszę to zmienić.
ReplyDeleteBareyo, czytajac ksiazke kucharska z przepisami z wloch chcialoby sie widziec choc jeden przepis, ktory nie pokazal sie w innych ksiazkach. A tego w ksiazkach Kiros nie ma. Wszystko standard. I to nudzi, zwlaszcza gdy na kuchnie jednego panstwa przypada raptem z 15 przepisow.
ReplyDelete