o ulubionych książkach kucharskich z włoszczyzną w tle

Jest trochę książek o kuchni włoskiej. Niektóre dobre, większość przeciętna i sporo kiepskich lub po prostu złych. O ile każdy wie jak wygląda zła książka kucharska, o tyle klasyfikacja książek na dobre i przeciętne jest bardzo osobista. Dla mnie dobra książka kucharska będzie zawierała przepisy tradycyjne, z uwzględnieniem ich wariantów. Oprócz przepisu i ew. zdjęcia będą w niej krótkie notki historyczne lub przypisy odautorskie, choć nie koniecznie sentymentalne wspomnienia z kuchni babci Zosi, a raczej opowieść o okolicznościach, ludziach, miejscach. Absolutnie nie interesują mnie książki typu 1001 bruschette, szybka pasta, tysiąc zup na tysiąclecie. Nie uważam ich za złe, ale też nie fatygowałabym się aby je polecać.

Na półkach w Ginestra i w Wasserburgu mam razem jakieś 150 książek kucharskich, z których ponad połowa poświęcona kulinariom włoskim. Czytałam wszystkie, korzystam z większości, gotuję z kilku. Dlaczego z tych, a nie innych? To postaram się wytłumaczyć w następnych postach poświęconych Annie del Conte, Marcelli Hazan i kilku seriom włoskim.

Oprócz del Conte i Hazan lubię też Orettę Zanini de Vita, ale akurat jej nazwisko przewija się przez posty włoszczyzny tak często, że chyba nie muszę fatygować się z recenzją. O innej ulubionej książce prawie kulinarnej, czyli Beaneaters&Bread Soup, pisałam i nadal będę pisać w miarę wypróbowywania nowych przepisów.

Tyle wstępu. Jutro o Annie del Conte.

2 comments:

  1. Czekam. Wreszcie się dowiem czegoś na temat dobrych pozycji o kuchni włoskiej. Było by miło jakbyś podawała czy dana pozycja jest anglojęzyczna. Taka prośba oczywiście.

    ReplyDelete
  2. Przyłączam się do prośby Bareyi:)

    ReplyDelete

Powered by Blogger.