a wśród arystokracji panowała moda na hodowanie własnych warzyw, ulica sałatę kupowała u fogliari czyli u liściastych. Fogliari mieli własne poletka i sprzedawali plony albo na niedzielną sałatę albo na materiał pakunkowy. Duże liście w sam raz nadawały się na zawinięcie w nie kawałka sera. Fogliari nie mogli roznosić warzyw; od tego byli insalatari (sałaciarze), którym urząd miasta wydawał specjalne pozwolenie na sprzedaż obchodową.
W piątek dotarła długo-poszukiwana-w-końcy-upolowana książka Oretty Zanini de Vita The Food of Rome and Lazio. History, Folklore, and Recipes. Jak widać, zaczęłam już lekturę :-)
w czasach gdy w Rzymie były przypałacowe ogródki
on 09:59
7 comments
Powered by Blogger.
Marzę o zdjedzeniu czegoś zielonego co ma smak. I pomidora o smaku pomidora.
ReplyDeleteU mnie dzis na obiad zuppa di fagiolini alla Napoletana. Wlasnie wrocilam z coponiedzialkowego targu ze swiezutkimi cornetti czyli z fasolka szparagowa. Z poludnia wloch, nie jakas (bez obrazy) holenderska ;-)
ReplyDeleteto juz sie sezon na fasolke zaczal? Trzeba szybko do Ginestra jechac
ReplyDeleteOstatnio jadłam hiszpańską-jakaś mało fasolkowa była;(
ReplyDeleteMmm...zapachniało wiosną, słońcem, wilgotną ziemią... A w Gdańsku +4, mgła nad morzem i zapowiadany przymrozek w nocy.
ReplyDeleteCiekawe historie - więcej takich anegdotek! :)
ReplyDelete@Apolonia Dott
ReplyDeletekliknij na zakladki o kulinarnej historii biedy: pisalam o m.in. o pizzy, polencie, 'tradycyjnym' makaronie, swiniach latajacych po lasach. A w przyszlosci bedzie wiecej :-)