konkretniej: oliwą z Ligurii.Wczoraj przedawkowałam indonezyjskie przyprawy, dzisiaj nad ranem leczyłam się miętą i czytaniem o maxéi, czyli murach tworzących tarasy na których rosną gaje oliwne. Przy okazji dowiedziałam się o kultywowaniu gaju oliwnego. Już wiem, że chcę sadzić szczepionki tradycyjną metodą; mój gaj będzie miał mniej niż 2000 drzew na hektar. Sadzić będę w listopadzie/grudniu. Wiem też, że kupię sobie niebieski traktor i fajne nawozy (nie zdecydowałam jeszcze które). No i muszę się zastanowić czy chcę koronę przycinać na świecznik (metoda tunezyjska), na ’pudelka’ (z Sewilii), na włoskie afro czy może po prostu zrobię sobie nowoczesny szpaler?
Jeśli jeszcze ktoś chce zaprojektować własny gaik oliwny, to ja proszę bardzo: tu jest broszurka na temat (żeby potem ktoś mi na forum nie wypomniał i polskości i braku dzielenia się wiedzą). A ja dzisiaj jem sałatę zieloną skropioną złocistą oliwą (na zdjęciach) od Eli: DOP Riviere Ligure - Riviera di Levante i spisuję wiedzę o oliwie Ligurii. Będzie dziś następny post. Taka jakaś pracowita się zrobiłam od poniedziałku. Jak nie ja.
Powered by Blogger.
Bardzo, bardzo jestem ciekawa jak Ci smakowała liguryjska oliwa, to zdecydowanie mój ulubiony oliwny region:)
ReplyDeleteno wiesz, wstydzilabys sie przyznawac do lubienia oliwy z Ligurii BARDZIEJ niz oliwy z Sabina :-D
ReplyDeleteHehe..ojej, fakt. Jestem zawstydzona. Ale to wszystko dlatego, że nie próbowałam tej ostatniej;)
ReplyDeleteno to jestes wytlumaczona.
ReplyDeleteAle zdajesz sobie sprawe, ze braki w edukacji oliwnej bedziesz musiala kiedys nadrobic? :-)
Oczywiście, że zdaję i cieszę się na te dodatkowe "lekcje" :-)
ReplyDelete