i nasz, 'domowy' produkt. Ciasteczka z Lacjum, konkretniej z Ciociaria, a jeszcze konkretniej z Guercino. Za ciasteczkami włoskimi nie przepadam, za deserami raczej też nie, ale z przyjemnością jadłam brutti ma buoni z Ciociaria, które-w przeciwieństwie do ich weneckich imienników-robione są z orzechów laskowych i przypominają raczej makaroniki niż kruche ciasteczka. No i amaretti di Ciociaria--pieczone na opłatku, w piecu opalanym drewnem. I z Amaretti di Saronno łączy je jedynie nazwa. Tak jak brutti ma buoni, mają konsystencję makaroników
I pomyśleć, że w poprzednim poście zarzucałam ciasteczkom z Sardynii fakturową monotematyczność. Cóż, lubię makaroniki. I lubię Ciociarię. I cierpię na patriotyzm lokalny.
A przepisów podać nie mogę. Jeszcze ich nie znalazłam :-D
Powered by Blogger.
jak uda Ci się znaleźć, to ja jestem chętna na przepis.
ReplyDeleteciasteczka wyglądają niesamowicie
bede pytac. Moze cos znajde.
ReplyDelete