niedziela, 4. października
Ogłoszenia zapraszające na imprezę zobaczyłyśmy w Rieti. Po raz 59. Poggio Bustone serwowało porchettę.
Parking zrobiono u podnóża góry, w polu. Do miasteczka dowoziły busy. Stało się w kolejce. Ruchem i kolejką kierował młody człowiek w okularach słonecznych.
Od czasu do czasu, ktoś rezygnował ze stania w kolejce i ruszał pod górę; reszta grzecznie czekała. Do momentu, gdy okazało się, że ktoś z drepczących do Poggio Bustone, zatrzymał bus i wyłamał się :-) I wszystko byłoby w porządku, gdyby autostop nie wydarzył się na oczach czekającej od ponad godziny grupy.
Kierujący ruchem zaczął gestykulować, kierowca busa tłumaczyć, że tylko do stadionu. Inny pan od kierowania ruchem sięgnął po telefon żeby omówić sprawę z kierownictwem (?), grupa czekających zburzyła się i pojawił się społeczny przedstawiciel tłumu domagający się sprawiedliwości. Wyłamujący się (chyba) wysiedli. Kierowca położył uszy po sobie.
Tylko Z. siedziała w cieniu, na rowie, czytając książkę
Świętuje się, jedząc
najpierw porchettę, popijając piwem. Można też było stanąć w kolejce do restauracji w namiocie. Lub poczekać, aż się węgle pod rusztem rozpalą. A można było chodzić od stoiska do stoiska. Tu poczęstowali kawałkiem chleba moczonego w oliwie (butelka z pięknym napisem DOP Sabina), tam pecorino, gdzie indziej gorgonzolą z Novary. Smażoną oliwką. Kawałkiem szynki.
Wędrując po Poggio Bustone, targałyśmy butelki oliwy z napisami, 3 kilogramy winogon, trochę pomidorów, kanapki z porchettą, chleb z Altamura, pudełko z gorgonzolą z Novary. Z tej ostatniej planowałyśmy zrobić sos do penne, bo nadzwyczaj prosty był: roztopić ser w rondelku, rozcieńczyć do sosowej konsystencji kluszczanką, posypać parmezanem.
Natomiast nie niosłyśmy violine di capra, czyli wędzonej szynki koziej, od kości, bo pan, krojący mięso w przeźroczyste plasterki był nie tylko precyzyjny ale i gadatliwy. Z. nie miała cierpliwości, a ja nie jadam koziny.
święta porchetta z Poggio Bustone
on 12:31
2 comments
Powered by Blogger.
Czuję atmosferę imprezy:)
ReplyDeleteWyobrażam sobie jakie się podniosło larum z powodu wyłamania z kolejki;)
po raz pierwszy zalowalam, ze nie mam kamery, bo ten balet, to gestykulowanie zasluzylo na film pelnometrazowy :-)
ReplyDelete